Naiwność
przyznaję się bez bicia jestem naiwna. Za bardzo ufam i wierzę, że człowiek mówi prawdę. Weźmy na przykład mojego ślubnego. Otóż powiedziałam mu we wrzesniu o moich planach. Chciałam jechać sama na 2 tygodnie. Odpocząć od tego całego syfu co mnie otacza ( lekarzy, szpitali, badań leków) naładować baterie i przyokazji coś zwiedzić. Powiedziałam mu, że na ten mój "urlop" zarobie sobie sama ( praca zdalna przez internet). Wiadomo kokosów nie ma ale jak to mówią: na waciki starczy :) O dziwo zgodził się. Schody zaczeły się, gdy mu powiedziałam, że planuję jechać za ocean do mojego dobrego przyjaciela i jego rodziny. Co prawda troszke się tam do nich wprosiłam, ale mi kiedyś wybaczą :) Pretensji było co nie miara. Ale że ja uparta jak osioł to złozyłam wniosek o wize. Skoro on, nie jest wstanie pomysleć o mnie planujac co kolwiek czemu ja mam być tą, która ze wszystkiego rezygnuje. Ślubny odpuścił. Nawet pobomkiwał o swoim urlopie by sie tak zgrać, żeby nikogo nie zmawiać do dzieci. Mowa była całay czas o miesiącach wakacyjnych. I tu najlepsze. Wiedząc o moim wyjeżdzie, wiedząc o koszcie pod przykrywka miłego i pokojowo nastawionego chyba tylko czekał na odpowiedni momęt. Dziś zostałam poimformowana przez komornika, który zapukał do drzwi o długu w wysokości 4 tyś. Moje "kochanie" nie mówiąc mi nic zadłuzył nas. A ja głupia myslałm, że zrozumiał jakie to dla mnie ważne. Niestety, moja naiwność sięgła zenitu. BRAWO JA